Kulturkampf
Z Wikipedii
Kulturkampf (z niem., dosłownie "walka o kulturę") - nazwą tą powszechnie określa się wydarzenia w Cesarstwie Niemieckim w latach bezpośrednio następujących po 1871 r., kiedy to kanclerz Otto von Bismarck usiłował doprowadzić do ograniczenia wpływów Kościoła katolickiego w państwie. Termin ten jednak bywa stosowany również w odniesieniu do konfliktów obyczajowych i kulturowych w innych miejscach i w innych czasach.
Dominującą pozycję w Cesarstwie Niemieckim zajmowało Królestwo Prus, które było państwem protestanckim. Bismarck postrzegał włączenie do Cesarstwa południowoniemieckich państw katolickich (zwłaszcza Bawarii) jako źródło jego potencjalnej destabilizacji. Innym powodem był fakt rywalizacji Cesarstwa Niemieckiego ze zdecydowanie katolickim Cesarstwem Austriackim.
Jednym ze skutków Kulturkampfu było dalsze osłabienie poczucia łączności z państwem wśród w większości katolickich mieszkańców ziem polskich przyłączonych do Prus po rozbiorach. Doprowadziło to w konsekwencji do wzmocnienia polskiego ruchu narodowego i stało się przeszkodą dla procesów germanizacji.
Dążenia Bismarcka do osłabienia Kościoła katolickiego, którego przedstawicielstwem politycznym była Partia Centrum, okazały się niezbyt skuteczne. Po 1878 r. Bismarck wszedł w sojusz z Kościołem katolickim w celu zwalczania ruchu socjalistycznego.
- To jest tylko zalążek artykułu związanego z historią i Niemcami. Jeśli możesz, rozbuduj go.
Słowo wstępne do wydanych w 1937 r., nakładem Przewodnika Katolickiego, wspomnień ks.Walentego Śmigielskiego pt. "Między więzieniem a ołtarzem. Wspomnienia z kulturkampfu 1875-1878". Pierwsze wydanie pt."Wspomnienia z kulturkampfu 1875-1878" autor wydał własnym nakładem w 1900 r. w Gnieźnie.
Czym był kulturkampf? Rok 1870-ty był rokiem wielkiego triumfu dla Prus. Dziedziczny wróg — Francja doznał strasznego upokorzenia, a w styczniu 1871 roku powstało w Niemczech cesarstwo z królem pruskim jako cesarzem niemieckim na czele. Tymczasem zaledwie przebrzmiał huk armat pod Paryżem, aliści w całych Niemczech usłyszano wojenne hasło: ,,Dalej na Rzym!" Zniszczyć samodzielność i znieść odrębność Kościoła katolickiego. I zawrzała w całych Niemczech walka, w której po jednej stronie stało potężne państwo, kanclerz Bismarck wraz z gromadą masonów, a po drugiej stronie Kościół katolicki, czyli wierni zrzeszeni koło swych biskupów. Pierwsze ciosy wymierzył rząd pruski Wielkopolsce. Nie przewidywał, że pierwsze te pociski złączą w ścisłą i nierozerwalną całość pasterza i duchowieństwo z ludem całym. Już w marcu 1872 zwinięte zostały oba polskie zakłady wychowawcze Księdza Prałata Koźmiana, skutkiem czego 70 biednych uczniów, utrzymywanych przeważnie jego groszem, znalazło się na ulicy bez dachu i chleba. W tymże roku nastąpiło wygnanie Jezuitów. Tymczasem w listopadzie 1872 minister Folk wydał rozporządzenie, aby ,,od Wielkanocy 1873 r. we wyższych zakładach naukowych prowincji poznańskiej nauka religii była wykładana po niemiecku". Arcybiskup Prymas Polski Ledóchowski odwoływał się daremne listownie do rządu i do samego cesarza. Zabiegi jego nie odniosły skutku. Nakazał tedy okólnikiem z 23 lutego 1873 r., by wbrew owemu pruskiemu rozporządzeniu we wszystkich szkołach wyższych, począwszy od najniższej klasy aż do sekundy (mniej więcej dawna VI kl. gimn.) wykładano religię w języku ojczystym. Wszyscy wiedzieli, jaki był cel tych praw. Wkraczały one w dziedzinę wiary i godziły w sam boski ustrój Kościoła, gdyż według nich nie może papież wykonywać władzy dyscyplinarnej w katolickich Niemczech, a więc już nie jest najwyższą głową w tej części powszechnego Kościoła. Po wtóre: dyscyplinarna władza Kościoła przelana jest na sąd cywilny, nowo utworzony trybunał dla spraw kościelnych, który to sąd ma wyrokować o nauce i o kulcie religijnym. Po trzecie: obsadzanie posad duchownych należy do Państwa, a wychowaniem, kształceniem i egzaminowaniem duchowieństwa ma zarządzać Państwo, które może składać z urzędu duszpasterzy czy procesorów religii sobie nie wygodnych. Stąd wypływa, że Państwo jest zwierzchnikiem Kościoła i szafarzem władzy duchownej. Biskupi, me mogąc dopuścić do takiego pogwałcenia odwiecznych praw Kościoła, założyli uroczysty protest przeciwko t. zw. „prawom majowym”. — Posypały się ciężkie prześladowania. Pierwsze pociski padły na archidiecezje gnieźnieńską i poznańską, gdzie rząd za jednym zamachem spodziewał się zgnieść katolików i Polaków. Zamknął więc w myśl ustaw majowych Seminarium Duchowne w Poznaniu (20 sierpnia 1873 r.) Klerycy musieli się udawać na studia do Rzymu, Innsbrucku, Pragi, a księża, nie uznający praw majowych, zapełniali więzienia za spełnianie czynności kapłańskich. Inni kryli się po strychach i lokalach przed oczami żandarmów pruskich, w nocy tylko pod ukradkiem czyniąc posługi duchowne, albo też szli na tułaczkę. Oczywiście, że i na Arcybiskupa posypały się kary pieniężne, bo wbrew zakazowi praw majowych, wizytował kościoły, bierzmował, jednym słowem wykonywał urząd pasterski otrzymany od Boga przez pośrednictwo papieża, a nie od żadnego tam Bismarcka czy Falka. Grzywny nałożone na Arcypasterza doszły wkrótce do ogromnej sumy 30000 talarów. Zabrano ma przez egzekucję konie i powóz, potem meble tak, że Arcybiskup, znękany i w dodatku chory, zamieszkał w dwóch pokoikach opustoszałego pałacu. 24 listopada 1873 r. zawezwał go naczelny prezes, by złożył urząd arcybiskupi. Na takie zuchwałe żądanie odpowiedział Arcybiskup: ,,Urzędu arcybiskupiego i posłannictwa odebranego od samego Boga żadna świecka potęga zniweczyć nie zdoła. Nie może więc być mowy o złożeniu mnie z arcybiskupstwa przez jakikolwiek trybunał państwowy, i wszelkie tego rodzaju zakusy nie będą miały w oczach Boga, Kościoła i świata katolickiego żadnego znaczenia." Tak nadszedł rok 1874, a w dniu 3 lutego nastąpiło uwięzienie Arcybiskupa. Za Arcybiskupem stanęło jak mar niezłomny całe duchowieństwo, z którego razem 185 księży dotknęła kaźń więzienia, a częściowo nawet wygnanie. Jedną z takich ofiar kulturkampfu, to właśnie ks. Walenty Śmigielski, autor niniejszych pamiętników, z których dowiadujemy się o losach ówczesnych sług Kościoła. Kończąc to słowo wstępne, pragnęlibyśmy zaznaczyć, że nic złączyło splotem serdecznego przywiązania duchowieństwa z ludem w tej mierze, co właśnie walka kulturna. Nawet taki mocarz polityki jak Bismarck rozbił się o boską instytucję Kościoła i po kilku latach zaciętej walki „poszedł do Kanossy”, wycofując niedorzeczne prawa majowe i przywracając pokój religijny w Niemczech. Niech przykład zwyciężonego przez jedność i zgodę katolików Bismarcka będzie przestrogą dla tych wszystkich, którzyby i w dzisiejszych czasach chcieli oddać Kościół w niewolę Państwu. (Ks. Kl.)